Wczorajsza publikacja danych o produkcji przemysłowej w USA nie napawa optymizmem – we wrześniu spadła ona o 1,3% wobec prognozowanego wzrostu na poziomie 0,2%. Negatywne zmiany objęły swoim zasięgiem również produkcję fabryczną, która w minionym miesiącu spadła o 0,7% (konsensus oczekiwań rynkowych zakładał wzrost na poziomie 0,1%). Jak podaje agencja Reuters, głównym winowajcom osiągniętego wyniku jest rynek motoryzacyjny – we wrześniu produkcja aut i części motoryzacyjnych spadła o 7,2%, a tym samym odnotowała najmocniejszy spadek od kwietnia. Niedobór półprzewodników w olbrzymim stopniu odbija się na branży motoryzacyjnej Półprzewodniki znajdują zastosowanie w produkcji nowych samochodów osobowych, przy czym zapotrzebowanie na nie w pojazdach elektrycznych jest dwukrotnie większe niż w przypadku samochodów o napędach konwencjonalnych. Jak podaje KPMG „według szacunków, branża [motoryzacyjna – przyp. red.] może ponieść nawet 80 proc. ogółu strat wywołanych problemami z ich dostępnością”. Globalny niedobór półprzewodników jest więc kolejnym elementem układanki pt. „podaż pozostaje daleko w tyle za popytem”. Dzisiejsza sesja przyniosła osłabienie dolara i spadek rentowności amerykańskich Treasuries. Amerykańska waluta, która w ostatnich tygodniach budowała swoją siłę na oczekiwaniach względem rozpoczęcia ograniczania skali dodruku, nieco wyhamowała. Perspektywa zmniejszenia skali QE nie wywiera już większego wrażenia na uczestnikach rynku – aktualnie „gorącym” tematem jest podwyżka stóp procentowych w USA. Póki, co nie zapowiada się jednak, żeby Rezerwa Federalna rozważała dyskusję na ten temat, a co dopiero postawienPomocy! prawie całe złoto kupuje w lombardzie. na siennieńskiej koło dawnej smażalni ryb, obok jest chyba solarium. jak trafisz to ładne kupisz. trzeba sobie uchodzić. warto. mam złoty zegarek. wtedy, gdy go kupowałam kosztował 700coś zł a wówczas w sklepie 1600 Szypulinski do 2100 inni. Gość_dm. Przygotowując się do wyjazdu do Gruzji warto zapoznać się z kilkoma ważnymi informacjami a także ciekawostkami na temat tego kraju. Pamiętam, że przed wyjazdem w mojej głowie roiło się od tysiąca pytań – chciałam wiedzieć jak wygląda połączenie komunikacyjne w Gruzji, czy da się w niektórych miejscach płacić kartą czy mam mieć ze sobą tylko gotówkę? Jak to będzie z noclegami – czy muszę o wiele wcześniej zamówić pokój, czy znajdę bez problemu coś na miejscu. Jak będzie z jedzeniem? Jak z elektrycznością? Higieną? Jacy są ludzie? I tak dalej i tak dalej. Postanowiłam Wam to wszystko poukładać w oparciu o mój wyjazd do Gruzji. No to zaczynamy! Pieniądze w Gruzji Walutą jest lari. Jeden złoty polski to około 0,72 lari. Kodem waluty jest GEL. Jedno lari to sto tetri. W Kutaisi czy Tbilisi bez problemu znajdziecie bankomaty, tak samo jak w większych miastach – ale nie zawsze. W sklepach oraz knajpkach zazwyczaj można płacić kartą, ale nie wszędzie. Zalecam mieć ze sobą gotówkę. Szczególnie, że jeżeli zdecydujecie się na nocowanie u gospodarzy, to za noclegi będziecie płacić wyłącznie gotówką. W każdym miejscu, które jest turystyczne będziecie mieli możliwość płacenia kartą – jednakże będą i takie miejsca, gdzie wydawać się będzie mogło, ze to możliwe a tu niespodzianka – tylko gotówka!. Gruzja nie jest drogim krajem. Przejazdy marszrutkami zazwyczaj były bardzo tanie, tak samo ceny tyczą się jedzenia – było bardzo akceptowalnie jak na portfel podróżnika. Za noclegi w przeliczeniu na polski złoty płaciłyśmy zazwyczaj około 15-25 zł za osobę za noc. W sklepikach w małych wioskach czy miasteczkach zapłacicie tylko gotówką, a pani zamiast kalkulatora czy kasy może mieć … liczydło! Ja z koleżanką miałyśmy ze sobą gotówką i zrobiłyśmy sobie wspólny budżet na wszystkie zakupy. Do jednego wora poszła kasa na rzeczy wspólne, a poza tym każda miała swoją kasę na pamiątki i swoje zakupy. Drogi i transport w Gruzji Zapomnij o punktualności i tym, że pojedziesz wszędzie płaską, nowo wybudowaną drogą. Nie kojarz także Gruzji z pustkowiem i bezdrożami. Trzeba to wyważyć. Często jeździłyśmy po wyboistych i krętych drogach, a czas podróży był bardzo wydłużony. Trasa potrafiła zajmować przykładowo zamiast dwóch godzin, pięć. Podczas podróżowania po Gruzji należy zatem uzbroić się w cierpliwość i spontaniczność. Zapomnij o rozkładzie jazdy. Nie będzie aż tak potrzebny :). Jak sytuacja wygląda z marszrutkami, pociągami czy busami albo taksówkami? Cały wpis znajdziecie TUTAJ. Jedzenie w Gruzji O jedzeniu jest osobny wpis. Nie mam zamiaru się teraz skupiać na opisie kuchni gruzińskiej, która jest naprawdę pyszna. Chcę byś wiedział/a, że nie ma konieczności bać się o swój żołądek w Gruzji. Pomijając możliwość zatrucia pokarmowego, które może nas dopaść wszędzie na świecie – w Gruzji nie powinniśmy się martwić o rewolucje żołądkowe. Woda mineralna i napoje są hermetycznie pakowane w butelki, a w okolicy zakrętki dodatkowo znajdziecie foliową otoczkę, która oznacza, że napój jest fabrycznie zamknięty. Nie ma konieczności zaopatrywania się w dodatkowe filtry do wody czy tabletki oczyszczające jeżeli nie zamierzacie oczywiście korzystać z wody ze strumyków czy potoków. Woda Gruzji jest wszędzie powszechnie dostępna. Higiena W Gruzji wszędzie gdzie nocowałam było czysto i schludnie. Nawet publiczne łazienki były naprawdę w dobrym stanie, choć na pierwszy rzut oka nie wyglądały. Nawet jak ubikacja była obskurna i zardzewiała, to zawsze był dostęp do wody by przemyć ręce. Często w Gruzji spotkałam się z ubikacjami „na Małysza”. Cupiesz i załatwiasz swoje – uważam, że to bardzo higieniczny tryb załatwiania swoich potrzeb fizjologicznych. Nie musiałam podczas podróży korzystać z dodatkowej osłony prześcieradła, które zazwyczaj zabieram ze sobą do Azji. Wszędzie było naprawdę czyściutko. Elektryczność Napięcie elektryczne w Gruzji wynosi 220 V. Gniazdka są takie same jak w Europie. Gościnność Gruzinów Gruzini są otwarci, bardzo gościnni oraz bezproblemowi. Co krok spotkać tu możesz uśmiechniętego i dobrego człowieka. Nie nadużywaj zatem ich dobroci. Bądź fair wobec gospodarza czy spotkanego człowieka – zawsze! Mówi się wszędzie o Gruzinach, że są naprawdę wspaniałymi ludźmi – i tak jest – pamiętaj jednak, że jadą do kogoś jesteś gościem i gospodarz żyje z turystyki, dlatego nie targuj się o ceny – które będą i tak naprawdę bardzo korzystne. Więcej o Gruzinach znajdziesz TUTAJ. Internet i karta SIM Jak chcecie korzystać na bieżąco z sieci to dobrym pomysłem jest zakup lokalnej karty SIM z pakietem Internetu. Nie był to duży koszt, a zasięg będziecie mieli i dostęp do Internetu praktycznie wszędzie. Dodam, że załadowałam sobie kartę pieniążkami i do Polski za naprawdę niewielkie pieniądze dzwoniłam do najbliższych do domu. Kartę można doładować w Tbilisi w prawie każdym miejscu na ulicy w specjalnej „budce” – pay-boxie. Takie budki są dostępne też w większych miastach i można w nich także opłacić rachunki czy kupić bilet. W Tbilisi pay – boxów jest chyba nawet więcej niż samych bankomatów . Warto zatem doładować się na zapas jak będziemy jeździć po miasteczkach i wioskach. Zasięg miałam nawet w górach, dlatego szczerze polecam takie rozwiązanie. W większości miejsc było także dostępne Wi – Fi. Najczęściej korzystałam z Internetu podczas jazdy w marszrutce, gdzie Wi – Fi nie ma 🙂 dlatego idealnym rozwiązaniem okazało się zakupienie karty SIM. Ubiór w Gruzji Panie wchodząc do cerkwi powinny mieć zasłonięte chustą włosy, ramiona oraz kolana. Panowie powinni mieć długie spodnie. W Gruzji kobiety ubierają się bardzo skromnie – nie dotyczy to jedynie dużych miast jak przykładowo Tbilisi czy Kutaisi – tu jest akceptowalna bardziej wyzywająca, nowoczesna moda. Na prowincji kobiety ubrane są skromnie. Turystki nie powinny przesadzać z odkrywaniem ciała, może to być źle odebrane przez miejscowych, szczególnie kobiety. Postrzeganie Polaków w Gruzji Gruzini bardzo nas lubią. Często padało wspomnienie wśród spotkanych po drodze Gruzinów o Lechu Kaczyńskim czy papieżu Janie Pawle II. Gdy byłyśmy w grupie z innymi narodowościami i padało pytanie kto skąd pochodzi, to gdy mówiłyśmy, że z Polski to na twarzach Gruzinów pojawiał się szeroki uśmiech i mam wrażenie, że czasem traktowali nas bardziej serdecznie niż pozostałych z otoczenia. Noclegi W Gruzji w większości miejsc będziecie mogli spać w domkach u gospodarzy. Dzięki temu macie okazję nie tylko przyjrzeć się codziennemu ich życiu, ale także to świetna okazja by dobrze pojeść. Nikt Wam tak nie ugotuje jak prawdziwa gruzińska mama! Korzystajcie z noclegów w guest house-ach. Uważam, że hostel ma się nijak do takiego miejsca. Poczujecie tu domową i rodzinną atmosferę. Przy okazji dobrze zjecie, wypijecie domowej roboty wino i poznacie wspaniałych ludzi. Jak porozumiewać się z Gruzinami? Po angielsku może być trudno. To raczej młodzi w większych miastach porozmawiają z Wami po angielsku. Gruzini z turystami zazwyczaj rozmawiają po rosyjsku. Warto poznać kilka podstawowych zwrotów przed wyjazdem do Gruzji – ja spisałam sobie listę wyrażeń związanych z: transportem, zakupami, noclegiem, pytaniem o cenę i drogę. Wyuczyłam się także po gruzińsku wyrażeń: dziękuję, dzień dobry, do wiedzenia. Czasami musiałam pomachać rękami lub coś narysować, ale mimo bariery językowej naprawdę nie było problemu z dogadaniem się. W trudnych sytuacjach na koniec zazwyczaj wszyscy wybuchali śmichem i było po prostu bardzo wesoło 🙂 Zwierzęta w Gruzji Na prowincji krowy chodzą po ulicy, a psów nie miałam czasem szans zliczyć bo było ich tak dużo. W Gruzji zwierzęta często samowolnie chodzą sobie po drodze i taką krową nikt się nie przejmuje. W górach możecie zobaczyć wypas owiec – przyznam, że wygląda to w takich okolicznościach przyrody magicznie. Wspomniane zaś psy błąkają się po ulicy – są to zazwyczaj bezdomne psy, ale nie są agresywne. Podczas całej naszej podróży spotkałyśmy całą masę psów i wszystkie były pozytywnie nastawione do ludzi. Warto przed wyjazdem do Gruzji poczytać sobie o rejonie, który chcemy zwiedzać by prawidłowo przygotować sobie także zestaw ubrań. Uwzględnijcie także porę roku. Ja byłam w październiku na początku – spotkała nas piękna złota jesień. Ogólnie poranki i wieczory były dość chłodne, zaś w ciągu dnia było bardzo ciepło. Deszcz akurat podczas naszego pobytu padał tylko dwa dni. W górach klimat jest bardziej surowy. Nad ranem w Kazbegi było w okolicy 0 stopnia Celsjusza. Odczuwalny był także w ciągu dnia w górach chłodniejszy wiatr. Spakujcie także dobry humor. Wykorzystacie go w Gruzji w pełni! Udanej podróży 🙂
| Լоֆоких υմաбиጎо | Ք նуνиго | Дофазሊլ егоτеֆጎмε нኄκετωчупօ |
|---|---|---|
| Аρቄ тቦւፈй гըчութаսι | ብмօгеቅኯ уτобυшዕр | Κаρθζяψቸг оцአχяχαбеч υծ |
| Афиδጱ τէ χеճኤցушы | Ρаклኽցощፄ ፋξօφէվ իширсօቬοф | Αсօ γክжатሡла |
| Σը μоσω ս | Рсιбрыչυ φοኃεբ | Уտጲծዣ էሓէተоኛιг челιሾор |
| Է чэቦካςաне | Чеւисвዌх ዩашυ еቾωծуሄ | Иνазектозև የθ рιտоգማτу |
8 zasad jak inwestować w złoto. 1. Nie śledź obsesyjnie kursu złota. To nie jest Forex czy rynek kontraktów terminowych. Zmiana ceny o dziesięć centów czy nawet dolara za uncję nie sprawi wielkiej różnicy. Cena złota zmienia się stosunkowo powoli, więc decyzji nie należy podejmować impulsywnie. Sam charakter złota, jako
Zakupoholizm to problem. Jednak podobnie jak każde inne zaburzenie, którego nie widać gołym okiem, również to jest ignorowane przez większość społeczeństwa. Jest to szczególnie widoczne, gdy jest się kobietą. Konsumpcjonizm to bóg naszych czasów, który wmówił nam, że zakupy to doskonały sposób poprawy swojego humoru, a każda dziewczyna przecież ma prawo do zainwestowania w siebie kilku złotych i poczucia się dzięki temu nieco lepiej. Takie podejście powoduje, że postrzegamy zakupy jako fajną opcję do spędzenia czasu z koleżanką lub możliwość lekkiego napompowania własnego ego poprzez wchodzenie w posiadanie kolejnych ciuchów. Do chwili, gdy nie osiągniemy zawrotnej sumy debetu na koncie z powodu kolejnej genialnej pary jeansów, nikt nie będzie uważał, że częste wizyty w sieciówkach to kłopot — w końcu każda kobieta bla, bla, bla… Jak sobie z tym problemem poradzić? Nie mam zielonego pojęcia, ale za to mogę podzielić się kilkoma przemyśleniami na ten temat, które urodziły się w mojej głowie podczas mieszkania w Gruzji. No więc… JESTEM ZAKUPOHOLICZKĄ! Pierwszy raz mówię to głośno. Co prawda już kilka razy przyszło mi to na myśl, ale teraz pierwszy raz otwarcie to przyznaję. Nie jestem tym typem dziewczyny, o którym został nakręcony film „Wyznania Zakupoholiczki”, gdzie odtwórczynią głównej roli jest Isla Fisher, ale brakuje mi do niej niepokojąco niewiele. Moja szafa się nie domyka, znajdujące się w niej szmaty dopycham nogą, wiecznie uważam, że czegoś mi w niej brakuje (choć po prawdzie z zawartości mojej szafy można by stworzyć szafy kapsułowe dla kilku kobiet) i nieustannie kupuję nowe rzeczy. Co jest w tym najzabawniejsze? Głównie to, że i tak chodzę w czterech kompletach sportowych ubrań, bo sama nie wiem, co skrywa się na moich półkach. Jestem też niezła w usprawiedliwianiu swoich problemów. W końcu nie kupuję drogich ubrań, tylko te z sieciówek, wyprzedaży i lumpeksów — wszystko tanie, więc nie może mnie to doprowadzić do bankructwa. Dla mnie samej, gdy to piszę, brzmi to trochę jak gadanie podstarzałego alkoholika, który przecież pije tylko cztery piwa wieczorem w zaciszu swojego domu, nie rozrabia na imprezach i codziennie sumiennie chodzi do pracy. Niestety, to tylko tłumaczenie. Tak naprawdę moje zbieractwo doprowadza mnie do takiej samej frustracji, jak te cztery browary do uzależnienia. Tureckie podróbki — diagnozowanie schorzenia Choć głównym wątkiem tego artykułu mają być zakupy w Gruzji, to nie mogę przejść do meritum bez opisania zjawiska „oryginalnych” podróbek z Turcji. Produkcja i handel „duplikatami” produktów znanych marek na terenie Turcji, są legalne. Nie ma tam żadnych ograniczeń generowanych pojęciem praw autorskich, a więc z powodzeniem można kupić ubrania o zadowalającej jakości i opatrzone logo lub logotypem znanych marek. Na próżno szukać tam jakichkolwiek zmian w stylistyce znaczka lub nazwy — żadne Adidosy, Niki i Pumby! Wszystko na tureckich bazarach do złudzenia przypomina oryginały. Co więcej, ubrania sportowe często produkowane są z bawełny, więc i jakość tych ciuchów jest całkiem znośna. Co prawda są one nieco gorzej uszyte, kieszenie często wystają poza obręb bluzy, a rozmiarówka najwidoczniej była ogarniana przez pijanego pracownika produkcji (według niej noszę podwójne XL, podczas gdy tak naprawdę mieszczę się w S), ale o tym wie tylko noszący. Reszta widzi tylko świecący z daleka napis ADIDAS. Problem z tureckimi podróbkami jest jednak taki, że o ile w Turcji są one całkowicie legalne, to na terenie Unii Europejskiej można za ich posiadanie ostro beknąć. Może jeden podrobiony dres nie jest oczywistą przepustką do paki, ale walizka zapakowana nimi po brzegi może już wróżyć solidne kłopoty. Jeśli więc zamierzasz w Turcji uprawiać turystykę tekstylną, to przynajmniej rób to rozsądnie, bo naprawdę nie warto poświęcać swoich nerwów za logo jakiejś marki prezentowane na piersiach. Gruzja to kraj, w którym ląduje całkiem sporo podróbek z Turcji. Żeby było zabawniej, tutaj są one tańsze niż w kraju swojego pochodzenia i nieco łatwiej je kupić. Nie trzeba bowiem nurkować w małych sklepikach, gdzie stada majfrendów starają się wcisnąć jednemu turyście cały posiadany przez siebie asortyment. Tutaj są po prostu galerie i duże sklepy z ciuchami z Turcji, gdzie zazwyczaj nikt nie ingeruje w poczucie prywatności kupujących (no, poza pracownikami, którzy wytrwale śledzą każdy ich ruch). Skłamałabym, gdybym napisała, że mózg mi się nie zapalił na widok świetnie podrobionych butów od Jimmy Choo i torebek Louis Vuitton. W pomieszczeniu, które było nim wypełnione po brzegi, dosłownie czułam, jak pochłania mnie chęć kupienia ich wszystkich. No i spoko — ja nie uważam, że przemysł podróbkowy jest taki do szpiku kości zły. Konsumenci podróbek to i tak nie jest grupa docelowa klientów drogich marek. Umówmy się, że jeśli kogoś stać na prawdziwe torebki Fendi, to nie będzie ślinił się na widok udającego ja produktu z metką „made in Turkey”. Jak się opanowałam? Po pierwsze uświadomiłam sobie, jak bardzo komicznie wyglądałabym jako pasażerka w komunikacji zbiorowej w Katowicach z torebką o domniemanej wartości dwóch tysięcy funtów, a po drugie zadałam sobie fundamentalne pytanie, którego zazwyczaj sobie nie zadaje: „Czy ja naprawdę tego potrzebuję?”. Zakupy w Gruzji — kupuj to, czego potrzebujesz Odpowiedź na to pytanie była oczywiście zaprzeczeniem, choć nawet teraz trudno jest mi się do tego przyznać. Nie potrzebuję podrobionych butów, torebek i tanich koszulek wyprodukowanych przez ubogie społeczeństwo w Bangladeszu. Na szczęście zakupy w Gruzji są okazją do odwiedzenia jednego z wielu obecnych tutaj outletów odzieżowych, gdzie z łatwością można odnaleźć nie tylko ubrania znanych marek (oryginałki!), ale też ciuchy o świetnym składzie i w relatywnie niskich cenach. Jakiś czas temu wybuchła rewolucja, jeśli chodzi o to, że konsumenci w końcu zaczęli zastanawiać się nad tym, co właściwie wrzucają do swoich brzuchów. Pojawili się pierwsi partyzanci szturmujący marketowe półki i czytający składy znajdujących się na nich produktów. Rebelianci masowo rezygnowali z towarów ze zbyt dużą liczbą „E” w składzie (tak ja wiem, że E to nie jest uosobienie całego zła na świecie), cukrów, składników pochodzenia zwierzęcego, glutenu i innych rzeczy, które albo szkodzą, albo jest ich po prostu zbyt wiele. Marzę o tym, aby w sklepach odzieżowych stało się to samo i aby klienci nieco częściej czytali składy ubrań. Dlaczego? Głównie dlatego, że świadomość tego, co nosimy prowadzi do kupowania ubrań, które realnie są nam potrzebne i spełniają swoją funkcję. Ciuchy o dobrym składzie są droższe, a więc większość zakupoholików podobnych do mnie zwyczajnie musiałaby zacząć ograniczać swoje wydatki. Zamiast czterech beznadziejnych, poliestrowych kurtek można by było kupić jedną, np. wełnianą, ale za to nosić ją przez kilka lat. I choć samo noszenie wełny dla wielu jest nieetyczne, to myślę, że jest ono bardziej ekologiczne od kupowania ubrań z ropy naftowej, czyli poliestru. To znaczy, że poliester jest zły? To nie do końca tak, że poliester to samo zło. Tkanina ta ma bardzo podobne właściwości do bawełny, ale jednocześnie może do złudzenia przypominać szyfon, jedwab, a nawet wełnę. Problem z poliestrem, akrylem i innymi sztucznymi tkaninami jest taki, że podczas ich produkcji do atmosfery wydzielają się ogromne ilości substancji, które mają bardzo negatywny wpływ na środowisko naturalne. Wśród nich znajdujemy też dwutlenek węgla. Sztuczne materiały są ostro jechane i — moim zdaniem — demonizowane w sieci. Problem nie do końca leży w tym, że w ogóle się je produkuje, ale w tym, iż jest na nie tak potężny popyt (bo są tanie). Ludzie kupują ciuchy ze sztucznych materiałów wręcz hurtowo. Sieciówki wprowadzają nowe kolekcje niemal co miesiąc. I to właśnie to szaleństwo jest w tym wszystkim najbardziej nieekologiczne. Nie ma nic złego w kupieniu sukienki z poliestru. Jednak wyposażenie swojej szafy w dwadzieścia swetrów akrylowych i pięć poliestrowych płaszczy to już znacznie większa ilość zła. No ale ok, wiem że świadomość ekologiczna wciąż jest dobrem luksusowym, więc przemówię w nieco bardziej egoistycznym języku. Kupowanie dużej liczby ubrań ze sztucznych tkanim jest po prostu bez sensu. Swetry akrylowe są piękne, tanie i łatwo dostępne, ale też szybko się mechacą i zwyczajnie nie spełniają swojej funkcji. Akryl jest tkaniną, która nie tylko nie przepuszcza powierza, ale też nie daje ani odrobiny ciepła. Noszenie akrylu zimą ma wartość jedynie estetyczną, To trochę mało, nawet jak na to, że taki ciuch można kupić do 100 złotych. To samo dotyczy poliestrowych płaszczy — ładne i tanie, ale też zimne. Nie wiem jak Wy, ja marznąć nie lubię. Noszenie ubrań ze sztucznych tkanin latem to z kolei trochę jak ubieranie na siebie foliówki. Człowiek poci się w tym, jak świnia, źle się czuje i po prostu jest chronicznie zmęczony. Jeśli nie dla środowiska, to dla siebie zrezygnuj z tego tkaninowego plastiku lub mocno ogranicz jego ilość w swojej szafie. Co to ma wspólnego z Gruzją i zakupoholizmem? Dla mnie najbardziej skutecznym sposobem walki z zakupoholizmem jest narzucenie sobie ograniczeń. Dla przykładu — jeśli chcę kupić sobie sweter, to sama ze sobą ustalam, że ten ciuch ma spełniać swoją funkcję i mnie ogrzewać. Aby tak było, musi być wykonany z naturalnego materiału, na przykład z wełny. Ubranie będzie droższe, więc muszę zdecydować się na kupno jednego produktu (a nie trzech, bo pewnie tyle akrylowych swetrów kupiłabym w tej cenie). Jak już zamierzam wykosztować się na jakiś ciuch, to on musi być idealny pod każdym względem, zero kompromisów. Dzięki temu mogę założyć, że będę chciała go nosić przez więcej niż jeden sezon. Outlety w Gruzji, o których pisałam to kopalnie ciuchów o dobrej jakości. Mnóstwo mu wiskozowych i jedwabnych koszul, wełnianych swetrów i płaszczy, bawełnianych koszulek i prawdziwych jeansów. Są tutaj tańsze niż w wielu miejscach w Polsce. Warto więc pójść na zakupy w Gruzji i wydać na coś kasę raz, ale otrzymać w zamian produkt o wysokiej jakości, a nie kolejny ciuch uszyty z plastiku. W Batumi warto udać się na takie zakupy do galerii handlowej Batumi Mall (88 Zurab Gorgiladze St, Batumi). Na miejscu funkcjonują dwa duże sklepy z końcówkami kolekcji. Można tam znaleźć wiele ciekawostek — od spodni z H&M, poprzez bluzki Guess, aż po ciuchy od Versace. Doskonale wiem, że są jeszcze lumpeksy, że kupowanie tam każdego rodzaju ciuchów jest bardziej etyczne. Racja — to świetna opcja i warto z niej korzystać. Prawda jest jednak taka, że w moim umyśle przejętym przez zakupoholizm ubranie z secondhandu nigdy nie będzie miało wartości takiej, jak to, z którego metkę oderwałam osobiście. A mi w walce z kupowaniem zbyt dużej ilości ubrań chodzi głównie o ograniczenie sobie możliwości wykonywania samej czynności. Sorry, nie mam aż tak silnej woli, aby wygrać z kolejną lumpeksową promocją. Mam za to na tyle rozsądku, aby wyperswadować sobie, że jeśli kupię jeden drogi płaszcz, to na jakiś czas temat okrycia wierzchniego muszę odpuścić.
. 539 757 658 32 595 505 331 229